14 października 2016

mój facet to kaktus


    Tłoczniejszy niż zwykle bar o tej porze, był wynikiem trzech składowych: siąpiącego deszczu, upiornego zimna i piątku. Piątek do rzeczy miał to, że spragniona dziatwa studencka wyszła odreagować na browar do miasta, jakieś piekielnie trudne kolokwia. Tak też siedziałam i ja, z czerwonym nosem od grypy i poczuciem ogólnej klęski, bo dość brutalnie wyrwano mnie spod koca i sprzed aktualnie ulubionego serialu. Co się stało? Mariola się stała ot co. I siedziała teraz przede mną, pijąc trzecią już margaritę i wyglądając nieziemsko w swoich zwiniętych w bałaganiarski kok włosach, perfekcyjnej kresce, różowych ustach i twarzą słodkiego bobasa. Wystarczyło, że człowiek na nią spojrzał, a już miał ochotę wzięć na kolana, przytulić do piersi i ochronić przed całym światem.
    Nic bardziej mylnego. Bo Mariola była klasyczną zimną swołyczą.

- Ej, ciebie pociągają faceci, którzy są kaktusami? - zagaiła dość nieśmiało.
- Tak. Nie. Zależy właściwie o jaką definicję kaktusa ci chodzi. Uściślij - odparłam zdziwiona
- No bo słuchaj, są dwie grupy facetów. Dobre chłopaki, które nieba uchylą. I te kaktusy. Które są nie pomijając jak wrzód na dupie. Ale to na nich lecimy. W sensie my jako kobiety, prawda?
- Prawda - przytaknęłam skwapliwie - ale mów dalej, słucham z zaangażowaniem.
    Mariola zmierzwiła grzywkę i przewróciła oczami, jakby to co miała na myśli było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
- Znasz mnie? Znasz. Pytanie retoryczne. Wiesz, że nieskromnie w chłopakach mogę przebierać. I przerabiałam już dobrego chłopaka, plus minus lat pięć z okładem. I to naprawdę dobry chłopak był, kojarzysz Maciusia przecież. Misio taki, że do rany przyłóż. Gwiazdkę z nieba by mi przyniósł. Ale ja go nie szanowałam! A dlaczego? Bo zdania nie miał własnego nawet na taki temat, co zeżreć na obiad. Zero życiowego polotu i finezji, jak go postawisz tak stoi. Jak zagrasz tak tańczy. Nuuuudaaaaa. Z moim charakterem? Toć ja jestem chodzącym dynamitem, zmienia mi się wszystko z sekundy na sekundę. Ciągle nowe pasje, ciągle nowe wyzwania. Ja potrzebuję kogoś kto mnie do pionu ustawi. Trzepnie po głowie czasami, za mój kolejny głupi pomysł. Nie da tego czego chcę, tu i teraz, jak to zazwyczaj ja. Potrzebuję faceta z jajami! Ale tu się rodzi taka konkluzja, że facet z jajami to zazwyczaj kaktus jak cholera.
- No ale dalej nie wyjaśniłaś na czym bycie kaktusem polega - przypomniałam zaintrygowana schematem Mariolowego myślenia.
- Kaktus- według mojej skromnej definicji, to facet co ma cię to totalnie w dupie. Który, kiedy jak będziesz wyjąc w poduszkę, potrzebować jego dobrego słowa, wzruszy ramionami i pójdzie na piwo z kumplami. Który ma ego większe niż no.. hmm.. niż kaktusa. Który nie pobiegnie za tobą, jak stwierdzisz, że nie dasz rady, że odpuszczasz, tylko znajdzie sobie zaraz inną panienkę. To on. To ten typ drania, w których najłatwiej się zakochać, zwłaszcza takim głupim babom jak ja, które facetów zdobywają dla zabawy. A takiego zdobyć do końca nigdy się nie da. Bo nie wiesz kiedy mu coś nie odkorbi. Kiedy straci tobą zainteresowanie. I jak już straci, to my głupiejemy!
- Głupiejemy - powtórzyłam echem
- No tak głupiejemy! - trzecia margarita była już wspomnieniem, co można było zobaczyć po zaróżowionych emocjami policzkach Marioli - Bo jak ja, wyrachowana baba, co facetów jak rękawiczki zmienia, jak się nie daj Bóg, któryś za bardzo zaangażuje. To przy takim draniu, zapala się czerwona lampka. Że co, że on mnie nie chce. MNIE?! ALE MNIE?! JAK MOŻNA MNIE NIE CHCIEĆ?! - krzyk Marioli przyciągnął w naszą stronę zaintrygowane spojrzenia płci męskiej, zdających się potakiwać, że chcieć taką Mariolę to i owszem, każdy by chciał - No! Wtedy jak taki dupek jeden mówi, że nie chce, to nam odwala i robi nam się takie coś w głowach, że on musi być nasz i koniec i kropka. I robimy, my, baby, takie głupie rzeczy, że to szok. Bo niby z miłości. A to tylko nasze urażone ego wyje, że jakiś się drań odważył nas zlekceważyć. Ale to kaktus. A kaktus nigdy cię nie będzie szanował. I tu mamy patową sytuację. Cholera.
- Poczekaj, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam, więc nie chcesz dobrego chłopaka, bo jest za dobry i bez polotu, przez co nudny. Jednak kaktus cię pociąga, bo nie daje ci tego, czego chcesz i stanowi wyzwanie, ale jego ponadprzeciętny egoizm jest przeszkodą w budowaniu dobrego, trwałego związku?
- Dokładnie! W lot chwytasz. - pochwaliła mnie -  I ja się tak zastanawiam co nam zostaje. Bycie nudnymi kurami domowymi, przy boku facetów którzy będą nas kochać i szanować. Czy emocjonujący związek z jakimś kaktusem, który nigdy nam nie da poczucia bezpieczeństwa, ale jest za to możliwość, że któreś z nas zginie od walki na pistolety, bo w końcu cholera człowieka strzeli. Jak myślisz?
- Na mnie nie patrz. Mi się właśnie pięć kociąt urodziło. I kończę właśnie odnawiać stary bujany fotel. Jeszcze się nauczę dziergać na drutach. Napiszę książkę. No i w ogóle to jestem beznadziejna w związkach, więc może daruję sobie odpowiedzi na tak bazowe pytania.
- Głupoty gadasz! Panie barmanie - Mariola uśmiechnęła się przymilnie do przystojniaka w białej koszuli i muszce - mogę poprosić jeszcze jedną margaritę? A dla przyjaciółki grzane wino z podwójnym prądem, niech ma coś z życia oprócz pięciu kotów.
   Współczujące spojrzenie barmana, rzucone w moją stronę, powiedziało mi wszystko. O święci pańscy, niechże Mariola zginie w czeluściach i przepadnie na wieki. Amen.

   A wino? Wypiłam. Skoro już stawiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz