Tę historię opowiedziałam już wszystkim znajomym. Znajomym znajomych. I znajomym znajomych ich znajomych. Kot sąsiadki słyszał już cztery razy, za każdym razem prychając typowo kocim ironicznym rechotem. Ale, gdzież by była przyjemność z życia, gdybym nie opowiedziała jej również i Wam!
Ej a znacie ten kawał?
Przychodzi baba do lekarza z zapalonym papierosem w uchu
- Co pani jest?
- Słucham żara. (też go nie rozumiem, ale ktoś by mi mógł łaskawie wytłumaczyć)
Od opowiadania kawałów o babach za kierownicą się powstrzymam. Nie tyle, że są niesmaczne. Ale są cholera prawdziwe. I ja jako klasyczna kobieta, bab za kierownicą, szczerze nienawidzę! No i słuchajcie, postanowiłam sobie kupić auto. Czaisz? Ja! Jak ja mam takie pojęcie o samochodach, że auto to było chyba kombi i to zielone! A kombi to nie model? No coś takiego! Na autach znam się jak żaba na sztuce nowoczesnej.
Wiedziałam trzy rzeczy:
- ma być ładne
- ma być czarny metalik albo czerwone
- ma jeździć i mało palić (różnice między benzyną a dieslem
już odrobinę mnie przerosły)
Udałam się po pomoc do eksperta.
- Fifciuuuuuuu – zawyłam rozpaczliwie w okienku czatu
- Słucham Olgo – jak zwykle bardzo kulturalnie zagaił Filip
- Auta szukam! Jeździć muszę.
- Jakiego? – zapytał konkretnie
- Eeeeee… ładnego. I żeby mało paliło
- I żebyś nie rozpieprzyła za szybko. ..
- Świetnie to ująłeś. Dokładnie tak!
Filip jako samochodowy koneser od razu zabrał się do rzeczy.
Zasypał mnie ofertami z OLXa.
- OJezu. One są paskudne. JA MAM JEŹDZIĆ GOLFEM 3? Albo tym
zielonym, jakmutam… CHYBA SE KPISZ –
autentycznie się przeraziłam
- Olga! One są ekonomiczne. Mało palą, części tanie. Jak rozwalisz
to szkody nie będzie
- Dobrze jeżdżę! – oburzyłam się
- Daruj sobie. Babą jesteś. Baby w genach mają, że nie
jeżdżą dobrze – zalatywało mi to odrobinę seksizmem i jakimiś uprzedzeniami na
tle płciowym, podpartymi srogą dawką stereotypów*.
- Wracając. Potrzebuję samochodu. ALE NIE TAKIEGO
- Dobra to jakie Ci się podoba? – odparł szczerze
zrezygnowany
Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Tym razem to ja go
zasypałam moimi faworytami.
- Olga, Ty się chyba Boga nie boisz!
- No ale co?
- Gówno, Olgo, gówno. W tym pierwszym i drugim rdza idzie
jak psu sraczka. BeeMki nie kupuj za
żadne skarby świata, chyba że chcesz majątek u mechanika wydać. Części drogie.
Te roczniki na warsztacie stoją cały czas. Ta mazda (szara – przyp. tłum. ) to
bydle. Za duża dla Ciebie. Palić będzie
jak cholera.
- BeeMa jest śliczna! Zoba jaką skórę ma w środku. Jakie
radio wypasione. Głośniki z tyłu jak ta lala. Mazda też śliczna! No kurdeeeeee.
Kilka godzin użeranek później, znaleźliśmy model na który
oboje się zgodziliśmy. Czerwona sportowa mazda. Cena przystępna. Sportowa
jak miód malina. Niziutka.
BIERĘ! POLIZANE, ZAKLEPANE!
Te uczucie gdy okazujesz się, że
jesteś klasyczną babą, bo kupujesz ładne czerwone sportowe autko, bo jest
ładne, czerwone i sportowe.
Wypłaciłam hajsy z konta. Wypchałam portfel. Zapakowałam tatę
w samochód i pojechaliśmy kupić. Tu żeby była jasność, mój tata na samochodach
też zna się słabo.

Ale jako, że
mój tata lubi stawiać na swoim, wpakował mnie do środka na jazdę próbną. Oż
jasna cholera. Gdzie są wskaźniki? Toż to na mnie patrzy się ślepiem jednym,
niczym cyklop zza winkla, okiem prędkościomierza. Jakie biegi okropne. Nie wiem
czy wrzuciłam czy nie. Co to za szajs!? I jeszcze ojciec mój szanowny, wydziera
się na mnie, że co robię?! A tak przepraszam, zestresowana właśnie się prawie
władowałam pod autobus. Motylanoga poleciała w powietrze.
NIGDY W ŻYCIU! JEDZIEMY PO MAŹDZINKĘ!
Patrzę. Stoi. Piękna! Tacie zalśniły oczy.
- Jadę pierwszy!
Wsiadłam od pasażera. Kolana ledwo wcisnęłam pod brodę. Jezu, jak nisko.Wzrok miałam na poziomie zderzaków innych aut.
Tata jedynka i gaz. Wgniotło mnie w fotel. Omatko! Dwójka, trójka… Do setki w 7
sekund! Japiernicze! Daj się przejechać! Podekscytowana przesiadłam się za kierownicę. Mimo
długości mych kopyt ledwo sięgałam do pedałów. Fotel zsunięty pod kierownicę.
Cholera. Niewygodnie. Ale jadę! Matkobosko, jeżuśnieżny!
JAKIEGO.
TO.
MA.
KOPA!
Po asfalcie płynie
nie jedzie. Istna torpeda.
Naładowana adrenaliną pod korek, wysiadłam. Podeszłam na
miękkich nogach do taty i mówię: biere!
- Nie ma mowy. Toż ty mi się w tym zabijesz!
- Ale tatooooo…
- Po moim trupie Olga. PO. MOIM. TRUPIE!
Niepocieszona byłam niezmiernie.
- To czym ja będę jeździć? – zawyłam łzawo
- Ty to akurat czołgiem powinnaś jeździć. Czołgiem Olga.
Ma ten mój tata czasami trochę racji. I faktycznie, to ja w
coś dużego powinnam zainwestować. Zresztą jak każda kobieta. Lubię duże! Tak
więc teraz, marzę po nocach o Toyocie RAV4. I nawet już jedną znalazłam…
P.S. Wyślij sms'a o treści POMAGAM, pod numer 7342 aby pomóc ułomnej Oldze kupić auto. Nie bądź bez serca!
ja tego nie słyszałam xD
OdpowiedzUsuńPrzychodzi baba do lekarza z zapalonym papierosem w uchu
OdpowiedzUsuń- Co pani jest?
- Słucham żara.
Jan Michele Jarre - "żan miszel żar" ;) - https://www.youtube.com/watch?v=nz1cEO01LLc
Hahahah, dziękuję uprzejmie ^^
UsuńHahahah, dziękuję uprzejmie ^^
Usuń