25 listopada 2018

BRZYDKIE HISTORIE





    Krajobraz za oknem przesuwał się w takt stukotu kół. Drzewa, wypłowiałe trawy, płynące powoli auta. Wszystko to było tylko migawką. Pierwsze przymrozki stopniowo przeganiały złotą jesień, zamieniając ją w szarą, bezpłciową i okropną. Jednak krajobraz wciąż zachwycał, nabrał surowości, trochę jakby pogardy do wszystkiego w okół. Stał się jak kobieta, która nie może się pogodzić z tym, że najlepsze lata ma już za sobą. Zgorzkniały. Opryskliwy. Lecz ciągle zachowujący klasę. Bruzdy zaoranych pól, niczym zmarszczki na jej twarzy. Ostatnie bastiony okrytych złotymi liśćmi drzew, jak blond pasma w jej siwych włosach. Zielona ozimina, będąca ostatnią najelegantszą sukienką, oblekającą starzejące się ciało. Dlatego świat był nazywany panią. Matką ziemią. Była piękna. Nawet w tej swojej zgorzkniałej rozpaczy.

     Alicja siedziała przy oknie. Wzrok utkwiła martwo w telefonie, chociaż cały jej mózg zdawał się coś analizować. Ściągnięte, trochę krzaczaste brwi nadawały jej surowości. Puszyste włosy, układały się miękko, tylko potęgując kontrast. 33 lata i właśnie zostawia ją facet, który miał być tym ostatnim. Z którym miał być ślub, cichy acz wystawny. Dziecko, nazwane Stasiem. No i ten domek pod Łodzią, na który odkładali przez ostatnie lata. Zostawia ją.

1 grudnia 2016

prababcia




  Wybrałam się z wizytą do prababci. Tak. Takiej mamy mojej babci. No jakby nie patrzeć, prababci. Trochę brzmi jak pradinozaur. Ale spokojnie. Aż tak stara nie jest. Chociaż kiedyś za dzieciaka usiłowała mi wkręcić, że jest tak stara, że całowała w rękę tego króla na niebieskim banknocie. Łyknęłam. Co mam nie łykać. Kobieta łyknie wszystko. :v

  Prababcie miałam swojego czasu cztery. W sumie każdy kiedyś miał. Jednak ja znałam je wszystkie. I jeśli ktoś by miał wątpliwości co do mojej osoby, prababcie mówią wszystko. Mając takie kobiety w rodzinie (cudowne swoją drogą) nie można pozostać w pełni normalnym. Dajmy na to pierwsza prababcia, do końca życia była przekonana, że ma 20 lat. Dzwonek do drzwi. Babcia poprawia loki, robi dziubek do lustra i leci do drzwi, bo to na bank kawaler do niej z wizytą. Zwykła też omdlewać przypadkowym panom w ramionach, aby zanieśli jej zakupy do domu. Prababcia druga dała mi kiedyś dyche na lody. Dając mi tego dycha rzekła: Tylko na fajki nie wydaj! I może nie było by w tej trosce nic dziwnego, gdyby nie to że miałam jakieś 7 lat i jedyne fajki jakie znałam to takie śmieszne z gumy. A sama prababcia umarła na raka płuc, bo jak stwierdziła: "palenie to jedyna przyjemność jaka w życiu mi została i ch* wszystkim do tego." Amen.

13 listopada 2016

Fotel Dziadka



Dzisiaj coś troszkę innego na blogu, ale w końcu to mój blog ;) Chciałabym wam opowiedzieć historię pewnego fotela. Będzie trochę długa, jako że dawno nie było nic na blogu oraz tej, że jest to mrożąca krew w żyłach historia pewnego człowieka (w roli głównej ja) jak też pewnego fotela (w roli głównej pobocznej, fotel). A było to tak...

marzec
Za górami, za lasami, gdzieś na mazurach przy chłodnej marcowej pogodzie, zjawił się na moim tarasie fotel. Podeszła do mnie Babcia, żywiołowo ucałowała i wskazała ręką na rzeczony przedmiot.
- Masz, to w prezencie od dziadka. Bo słyszał, że się ostatnio bawisz w odnawianie mebelków. Walał mu się po warsztacie, to pomyślał o tobie - uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.
W oczach zapaliły mi się ogniste iskierki, bo fotel był boski. Dokładnie taki jak sobie wymarzyłam. Taki jak wielokrotnie oglądałam w internecie, na stronach ze stylowymi wnętrzami. Uściskałam Babcię, nie mogąc jej się nadziękować za ten cudowny podarunek.
- Dziadkowi dziękuj - puściła mi oko i znów się uśmiechnęła. Jedynie Mama kręciła głową z irytacją i pełnym niezrozumieniem dla kolejnego starego grata, w moim stosie starych gratów.

14 października 2016

mój facet to kaktus


    Tłoczniejszy niż zwykle bar o tej porze, był wynikiem trzech składowych: siąpiącego deszczu, upiornego zimna i piątku. Piątek do rzeczy miał to, że spragniona dziatwa studencka wyszła odreagować na browar do miasta, jakieś piekielnie trudne kolokwia. Tak też siedziałam i ja, z czerwonym nosem od grypy i poczuciem ogólnej klęski, bo dość brutalnie wyrwano mnie spod koca i sprzed aktualnie ulubionego serialu. Co się stało? Mariola się stała ot co. I siedziała teraz przede mną, pijąc trzecią już margaritę i wyglądając nieziemsko w swoich zwiniętych w bałaganiarski kok włosach, perfekcyjnej kresce, różowych ustach i twarzą słodkiego bobasa. Wystarczyło, że człowiek na nią spojrzał, a już miał ochotę wzięć na kolana, przytulić do piersi i ochronić przed całym światem.
    Nic bardziej mylnego. Bo Mariola była klasyczną zimną swołyczą.

13 października 2016

Zmiany


   Dzisiaj umarł ivo-olivo.blogspot.com. Uczcijmy go chwilą milczenia.
   Ok. To już. 
   
   Kosmicznie rosnąca popularność mojego bloga, przyczyniła się znacząco do tej zmiany. I przymusiła mnie do obejrzenia tysiąca tutoriali na yt, na temat projektowania stron. No wiecie co! Ryję teraz nosem o klawiaturę, ale za to jestem mądrzejsza. Nie ukrywam, że to dzięki Wam. Dziękuję :)
   Ale zazwyczaj stare rzeczy zastępują nowe. Wymagają one często ogromnych nakładów pracy. Jednak, mogę to powiedzieć, udało mi się. Tak więc, miło mi Was powitać na nowym blogu. O nowej nazwie i w nowej szacie graficznej. 

   Co jeszcze?